Cóż to były za emocje, mapa średnia, taka w sam raz na raz. Na biomie w niedalekim odstępie były 3 dwele kusz, swordsmanów, i monków. Pierwszy starcie odbyło się w 144 gdzie skończyło się moją wielką porażką. Gdy już miałem wpisywać GG, zobaczyłem TP w mojej gildii. Pomyślałem Kapitan schodzi z statku ostatni, więc walczyłem. Przeciwnik zamiast dokończyć dzieła wycofał się, co dało mi możliwość do ponownego zebrania armii, zrobienia 3 shopów, zdobycia neckless of swiftness oraz wideł zwycięstwa. Gdy już to zdobyłem, przeciwnik szykował się do ostatecznego szturmu na mnie, zajmował zamek za zamkiem, gdzie dobijałem wiedzę by Orin potrafił się teleportować. W końcu się udało, i Orin jak jastrząb powrócił w swoje domowe strony, i obronił Królestwo Jastrzębia. Po ciężkiej walce w 215 Orin vs Edric, przeciwnik poddał się. Okazało się że Jastrząb jest lepszy od Gryfa . A w królestwie nastał pokój, do kolejnego pojedynku...